TRANZAX Łożyska - VfB Wilczak 5:4 (3:3)
Wojciech Piłat 2, Michał Hejmej, Tomek Grzelak, Radek
kartki: Łukasz Pinkowski (żk)
Wojciech Piłat 2, Michał Hejmej, Tomek Grzelak, Radek
kartki: Łukasz Pinkowski (żk)
W związku z wcześniej mniej udanymi meczami, a szczególnie z blamażem w spotkaniu z ostatnim zespołem ligi gramy o jak najlepsze miejsce. Motywacji nie brakuje, o czym chociażby świadczy, że na dzisiejszy mecz przyszło, o zgrozo, trzynastu zawodników. Istna zróżnicowana paleta charakterów. Drehu - żelazne płuca drużyny, najwięcej minut na parkiecie w sezonie, Tomek - jego Szwagier, nieco nadpalone przez tytoń płuca, ale serce zdrowe i zdolne do walki, Piłat - prosto z Egiptu, gdzie nie udało mu się obronić tytułu Dwukrotnego Byłego Indywidualnego Mistrza Świata w Walcu Angielskim, ale za to ukrył przed czujnym okiem celników jajo wielbłądzie, z którego ma się wykluć europejska odmiana - wielbłąd bezgarbny, Dogon - jedyny pochodzący z Polski szaman voo-doo posiadający zdolność wróżenia z ruchów precesyjnych nóg. Można by tak wymieniać, ale logiczne ramy wstępu zostałyby zaburzone.
Piłkę do gry wprowadzili przeciwnicy. Nasza koncentracja, szczególnie w grze obronnej nie była zbyt wielka, Wilczak też grał futbol, który mógł zachwycić co najwyżej jednoroczne dziecko. Mimo tego, to oni po wzorcowo wyprowadzonej kontrze zdobyli prowadzenie. Jednak już w następnej akcji po rozpoczęciu, Piłat wykonując pół-piruet prawą nogą strzelił gola. Udowodnił tym samym, iż na czempionacie w Egipcie sędziowie niesłusznie obniżyli mu noty za tą właśnie figurę. Kilka minut później cieszyliśmy się z prowadzenia. Tym razem to my mieliśmy kontrę. Hejmo zagrał do Pinia, Piniu odegrał mu, obnażając przy okazji dziurę między nogami obrońcy, a Hejmo dopełnił formalności, podpisując formularz strzelenia gola na 2:1. Następny gol padł mniej więcej tak: Artur, Piłat, Artur, Piłat, słupek, siatka, yeah, gwizdek, bramka, szaleństwo. Fiesta na boisku trwała. Walka na całego była widoczna gołym okiem, Piniu zarobił po raz kolejny żółtą kartkę. Gdy tak kontrolowaliśmy przebieg meczu (a raczej tak myśleliśmy), znowu nastąpiła kontra Wilczków, zakończona sukcesem oczywiście. Wyrównująca bramka dla przeciwników padła mniej więcej tak: Adam, Piniu, Drehu, Piniu, Drehu, Piniu, Drehu, przejęcie, gol, o w mordesku!, zdenerwowanie, rozpacz. Tak to właśnie zakończyła się pierwsza połowa. W drugiej mecz zaczął się jak gdyby od początku. Graliśmy uważnie, rozważnie i poważnie. W końcu musiało to zaprocentować. Akcję, w której każdy dotknął piłki wykończył Tomek i tym sposobem znowu prowadziliśmy. Przeciwnicy nadal grali swoje, może poza bramkarzem, który poczuł się jak zawodnik z pola i nierzadko opuszczał swój dwusłupkowy posterunek w poszukiwaniu dobrej akcji, uwieńczonej golem. Pech chciał, że w czasie jednej z takich eskapad obrońca popełnił błąd i Radek mocnym strzałem po ziemi podwyższył nasze prowadzenie. Końcówka meczu to już istny obłęd. Nasza uważna gra, stała się mniej rozważna, z kolei nasza poważna gra stała się mniej uważna. Trzeba jeszcze dodać, że przeciwnicy cisnęli jak dojrzewający chłopiec ciśnie pryszcza. Trochę czekaliśmy na efekty, ale w ostatniej minucie straciliśmy gola. Jako, że pozostało niewiele czasu do końca meczu, dowieźliśmy jednobramkową przewagę do końca.
Kolejny zacięty i wygrany mecz pozwolił przesunąć nam się na ósme miejsce w tabeli, tak wysoko jeszcze nie byliśmy. Adam powyciągał sobie trochę piłek z siatki, ale poza nie miał za wiele roboty, gdyż przeciwnicy grali niezwykle skutecznie. Wygraliśmy, pozostaje nam dalej walczyć o jak najlepsze miejsce i zbierać doświadczenie na następną zimę na Polonii.
Piłkę do gry wprowadzili przeciwnicy. Nasza koncentracja, szczególnie w grze obronnej nie była zbyt wielka, Wilczak też grał futbol, który mógł zachwycić co najwyżej jednoroczne dziecko. Mimo tego, to oni po wzorcowo wyprowadzonej kontrze zdobyli prowadzenie. Jednak już w następnej akcji po rozpoczęciu, Piłat wykonując pół-piruet prawą nogą strzelił gola. Udowodnił tym samym, iż na czempionacie w Egipcie sędziowie niesłusznie obniżyli mu noty za tą właśnie figurę. Kilka minut później cieszyliśmy się z prowadzenia. Tym razem to my mieliśmy kontrę. Hejmo zagrał do Pinia, Piniu odegrał mu, obnażając przy okazji dziurę między nogami obrońcy, a Hejmo dopełnił formalności, podpisując formularz strzelenia gola na 2:1. Następny gol padł mniej więcej tak: Artur, Piłat, Artur, Piłat, słupek, siatka, yeah, gwizdek, bramka, szaleństwo. Fiesta na boisku trwała. Walka na całego była widoczna gołym okiem, Piniu zarobił po raz kolejny żółtą kartkę. Gdy tak kontrolowaliśmy przebieg meczu (a raczej tak myśleliśmy), znowu nastąpiła kontra Wilczków, zakończona sukcesem oczywiście. Wyrównująca bramka dla przeciwników padła mniej więcej tak: Adam, Piniu, Drehu, Piniu, Drehu, Piniu, Drehu, przejęcie, gol, o w mordesku!, zdenerwowanie, rozpacz. Tak to właśnie zakończyła się pierwsza połowa. W drugiej mecz zaczął się jak gdyby od początku. Graliśmy uważnie, rozważnie i poważnie. W końcu musiało to zaprocentować. Akcję, w której każdy dotknął piłki wykończył Tomek i tym sposobem znowu prowadziliśmy. Przeciwnicy nadal grali swoje, może poza bramkarzem, który poczuł się jak zawodnik z pola i nierzadko opuszczał swój dwusłupkowy posterunek w poszukiwaniu dobrej akcji, uwieńczonej golem. Pech chciał, że w czasie jednej z takich eskapad obrońca popełnił błąd i Radek mocnym strzałem po ziemi podwyższył nasze prowadzenie. Końcówka meczu to już istny obłęd. Nasza uważna gra, stała się mniej rozważna, z kolei nasza poważna gra stała się mniej uważna. Trzeba jeszcze dodać, że przeciwnicy cisnęli jak dojrzewający chłopiec ciśnie pryszcza. Trochę czekaliśmy na efekty, ale w ostatniej minucie straciliśmy gola. Jako, że pozostało niewiele czasu do końca meczu, dowieźliśmy jednobramkową przewagę do końca.
Kolejny zacięty i wygrany mecz pozwolił przesunąć nam się na ósme miejsce w tabeli, tak wysoko jeszcze nie byliśmy. Adam powyciągał sobie trochę piłek z siatki, ale poza nie miał za wiele roboty, gdyż przeciwnicy grali niezwykle skutecznie. Wygraliśmy, pozostaje nam dalej walczyć o jak najlepsze miejsce i zbierać doświadczenie na następną zimę na Polonii.