poniedziałek, 12 listopada 2007

Pierwsze punkty

TRANZAX Łożyska - Hel-Wita 1:1 (1:1)
bramki: Michał Hejmej - Paweł Ratajczak
kartki: Łukasz Pinkowski

W dzisiejszym meczu zdobyliśmy pierwsze punkty w nowej lidze - a właściwie należy stwierdzić, iż zdobyliśmy jeden punkt tylko, gdyż mieliśmy ogromną przewagę, ale bramkarz przeciwników bronił natchniony diabelską mocą.

Przed meczem nasz drużynowy wieszcz Dogon jak zwykle miał złe przeczucia. Wróżby z nóg, które u Dogona były wyjątkowo miękkie, nie zapowiadały nic dobrego. Gdyby nie nowe koszulki, morale byłoby bardzo niskie. Rozpoczęliśmy rozgrzewkę, niby nowa hala, nowa liga, nowe koszulki, ale napierdzielanka i ostre sprawdzanie Adama to samo. Gdy tak strzelaliśmy, w pewnym momencie Hejmo pokonał bramkarza z najbliższej odległości piętką. Nie wiedzieliśmy jeszcze, że to będzie nasze przekleństwo...

Rozpoczęliśmy skoncentrowani. Już w jednej z pierwszych akcji Piniu uderzył bardzo mocno na bramkę. Gdy tak piłka leciała i już wyobrażała sobie, że mija słupek o dobre trzy metry i uderza z łoskotem w ścianę, czujny Hejmo zmienił jej tor lotu i wpakował do bramki. Zapanowało szaleństwo, zawodnicy ucieszyli się niesamowicie z prowadzenia, piłka kręciła się w siatce z radości, Dogon twardo stanął na ziemi i stwierdził, że już jego nogi nie są miękkie. Od tej pory gra była zacięta i nikt się nie oszczędzał. Przeciwnicy atakowali, my broniliśmy, my kontrowaliśmy, przeciwnicy wychodzili obronną ręką. W pewnym momencie po zamieszaniu, gdzie 3 naszych zawodników stało przy bramce, piłkę do siatki wpakowali przeciwnicy. Zawodnik Hel-Wity strzelił piętką z 2 metrów, podobnie jak Hejmo przed meczem. W tym momencie wszyscy uwierzyli, że z pozoru nieskładne napierdzielanie na bramkę na rozgrzewce nie było bezcelowe. "To ma sens" - myśl jak iskra przeskakiwała z głowy do głowy. Pełni zadumy i szacunku poczęliśmy atakować. Co rusz nękaliśmy bramkarza, ale tenże wszystko bronił, jak nie nogą to ręką, jak nie ręką to twarzą. Podczas pierwszej połowy warto jeszcze odnotować statystyczny fakt, iż Drehu zszedł na minutę na ławkę - jakże to było odmienne od tego, co zaprezentował w poprzednim spotkaniu. W drugiej połowie obraz gry się nie zmienił - cios za oko, ząb za krew, podanie za strzał, strzał za interwencję - wymiana iście tenisowa. Bramkarze bronili jak w transie, szczególnie bramkarz przeciwników sprawiał wrażenie jakby przed meczem skorzystał z usług Harry'ego Hipnotyzera, który zaprogramował go na bronienie sytuacji niemożliwych. Nawet taktyczny atak Łukasza na żebra golkipera nie ostudził jego zapału. Na 3 minuty przed końcem po rzucie rożnym Karol posłał piłkę przy słupku. Mimo iż piłka była kąśliwa i leciała do bramki niczym jesiotr do siatki rybackiej, bramkarz zachował się jak szalony wegetarianin, który uchronił rybkę przed pewną śmiercią w ostatniej chwili. Remis utrzymywał się nadal. Aż pod koniec meczu, w okropnych bólach, urodziła się akcja marzenie - Piłat dostał piłkę, przed nim był jeden obrońca, a po bokach gotowych do podania było dwóch naszych zawodników. Świat na chwilę zwolnił, ziemia zaczęła się obracać wolniej, wszyscy wstrzymali oddech, oczyma wyobraźni swojej widzieli gola. Piłat niczym wytrawny snajper postanowił wykończyć akcję sam. Ból, zawód, jęki, smutek, żal, grupa młodych pancerników z zażenowaniem opuściła trybuny. Koniec meczu - 1:1.

Mecz był bardzo zacięty, charakteryzował się walką o każdą klepkę parkietu. Skończyło się remisem, a mogło być lepiej. Pokazaliśmy charakter. Trzeba odnotować, iż Hejmo drugi raz w oficjalnym meczu naszej drużyny, sugerował zawodnikowi naszej drużyny, że "ma związane jaja". Z różowymi okularami mocy półtorej dioptri patrzymy w przyszłość.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dalej Gomar Pinczów!

Drechu pisze...

Hej, co ja moge napisać :) Przy takiej twórczości Artiego to nie ma sensu sie wysilać ;) Powiem tylko tak, mamy zajebiste stroje, dobrego sponsora, zajebistego komentatora Artiego :) brakuej tylko troszke szczescia w lidze. Oby przyszlo jak najszybciej, bo szkoda stracic szanse na dalsza wspolprace z TRANZAX-em. Pozdro dla wszystkich.

Anonimowy pisze...

Artur milczał przez ponad rok ale wrócił w stylu lepszym od Michaela Jordana po jego pierwszym odejsciu :) Brakowało mi tych cotygodniowych poczytanek przy których ze smiechu przez nos przelatywały rózne płynne substancje. Na szczęscie ten szczesliwy czas powrócił dzięki, nie boje sie uzyc tego słowa, twórczości Artiego!! hip hip tranzax !!

Anonimowy pisze...

No i wieszcz nad wieszcze powrocil;) Artur nie wiem skad bierzesz pomysly na te wszystkie teksty, ale tez chce ten towar;)))